Kilka dni temu otrzymałem informację, że znany z niekonwencjonalnych pomysłów „niemagister” Wojciech Zarzycki zażywa zimowych kąpieli w „Zalewie Nad Czarną”. Być może nie było by w tym nic niezwykłego, bo w większych miastach już od dawna istnieją kluby „Morsów”, ale w Staszowie, to nie małe zdarzenie. Zaciekawiony umówiłem się na rozmowę ze „Sprawcą zamieszania”. Wojtka zastałem jeżdżącego na łyżwach po zamarzniętej części zbiornika. Wyraźnie widać było, że ciepłe przedwiosenne słońce powoduje powolne rozmarzanie lodu. Po kilku minutach intensywnej jazdy, która jak później się dowiedziałem miała m.in. na celu rozgrzanie organizmu przed zimową kąpielą, staszowski Mors wyszedł na brzeg, rozebrał się, zrobił parę pompek i … wszedł do wody. Miałem porozmawiać o zimowych kąpielach, skończyło się na zwiedzaniu Hadesu…
Wojciech Zarzycki od wielu lat poszukiwał lokalu. Miejsca gdzie będzie mógł bez ograniczeń realizować swoją społecznikowską pasję. Próbował w klubie „Iskierka”, w świetlicy w Kurozwękach. Niestety miejsca te miały nie najlepszą lokalizację, lub zbyt małą powierzchnię. W przypływie desperacji omal nie zrujnował się, próbując wynająć lokal w centrum os. Wschód. Półtora roku temu znalazł w końcu swoją przystań, w murach staszowskiego ogólniaka, z którym od lat jest emocjonalnie związany.
Praca nad „skomplikowaną” pracą domową
Od czasu wybudowania hali sportowej i nowych szatni przy staszowskim „ogólniaku”, niegdyś gwarne pomieszczenia zwane potocznie „Hadesem” świeciły pustkami. Od ponad roku za sprawą klubu ponownie wypełnione są młodzieżą. „Hades” skupia już niemal 90 uczniów. Tytaniczną pracę, na ich rzecz wykonują społecznie woluntariusze skupieni wokół osoby znanego z niekonwencjonalnego, a jednocześnie skutecznego nauczania matematyki, „niemagistra” Wojciecha Zarzyckiego. Zasady są proste, każdy kto chce skorzystać z atrakcji Klubu, musi najpierw w spokoju poczytać, lub pouczyć się. To bardzo ciekawy widok, jeśli „rozbrykany” dzieciak wbiega z piłką do Hadesu, bierze książkę, siada i czyta. Wielu przychodzi także ze swoimi problemami w nauce. Niemagister”, lub któryś w woluntariuszy cierpliwie i bardzo przystępnie tłumaczy i pomaga w odrobieniu lekcji. Na zakończenie, w nagrodę każdy dostaje pączka, lub słodką bułkę. „Niemagister” codziennie, za swoje pieniądze, kupuje je u staszowskich cukierników. To nie jedyne wydatki jakie ponosi, aby realizować społecznikowską pasję. Kupił porządne stoły do tenisa, piłkarzyki, sporo sprzętu sportowego, masę różnego rodzaju zabawek. Największą jednak dumą napawa go szafa na książki. Duża, dwuskrzydłowa, z solidnego drewna, wspaniała ozdoba niejednego salonu, niedawno doczekała się podestu z kółkami. Teraz cały zbiór książek będzie wyjeżdżał z magazynku na środek „hadesu”, jak najbliżej czytających. Wojtek snuje także plany, zrobienia pracowni komputerowej w jednym z pomieszczeń.
Pełna książek szafa wkrótce wyjedzie do centrum hadesu
Miło popatrzyć na to jak obecnie funkcjonuje hades. Wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. – Nie zawsze tak było. Wielu z klubowiczów to miejscowa chuliganeria. Na początku były z nimi problemy. Nie raz słyszeliśmy wulgarne słowa. Nie raz musieliśmy straszyć pobliską policją. Teraz jak przychodzą, bez problemów dostosowują się do naszych reguł. Według Wojtka, nie wszędzie udało by się utrzymać taką działalność. – miejsce jest idealne, położone w centrum, bardzo bezpieczne, nie wychodzi na ruchliwą ulicę, obok jest komisariat policji, budynek jest objęty monitoringiem. Nie wyobrażam sobie innej lokalizacji dla naszego Klubu.Pytany o stosunek dyrekcji liceum do klubu, odpowiada że nigdy nie miał z tym problemów i podkreśla, że to dzięki ich postawie wkrótce minie 2 lata działalności i być może na liście stałych uczestników znajdzie się ponad 100 nazwisk. Taka działalność przynosi chlubę Liceum Ogólnokształcącego ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Ewelina Wojdan – jedna z woluntariuszek
Woluntariuszy jest obecnie siedmiu. Każdego z nich „Niemagister” pozyskał osobiście. – Rozmawiałem z wieloma osobami, przychodziłem nawet do Urzędu Pracy i pytałem bezrobotnych absolwentów czy nie chcą pracować społecznie, jednocześnie zdobywając doświadczenie. Tak poznałem m.in. Ewelinę Wojdan. Tomka Urbanowicza poznałem na turnieju szachowym w Art Cafe. Wygrał ten turniej. Jako woluntariusz uczy dzieciaki szachów, gry na gitarze i wielu innych fajnych rzeczy… opowiada historię naboru kolejnych woluntariuszy Wojciech Zarzycki, na koniec dodaje – koniecznie trzeba podać ich nazwiska w artykule,wyciąga spisaną na kartce papieru listę i wyczytuje: Ewelina Wojdan, Beata Machowska-Chuchała, Małgorzata Gawrońska, Mirosław Ziemniak, Małgorzata Cichoń, Tomasz Urbanowicz, Jadwiga Skórska.
W czasie naszej rozmowy w sali jest kilkanaście osób, trójka chłopców gra w bilarda, dwóch w tenisa stołowego, trzech „szalikowców” czyta książki, jeden z woluntariuszką uczy się ułamków. – Teraz jest mało osób, przyjdą trochę późniejmówi Zarzycki. Faktycznie gdy wychodzę z Hadesu mijam się w wejściu jeszcze z kilkoma chłopakami idącymi prosto z pobliskiego boiska. Pytam jednego z nich co sądzi o klubie – Fajnie tu jest odpowiada.
Młodzieńcy „z osiedla” nad obowiązkową lekturą
później pora na rozrywkę – bilard …
… a może tenis stołowy?